Gdy tata nie mówi „kocham”

Gdy tata nie mówi „kocham”
Gdy tata nie mówi „kocham” – o innych językach miłości w relacji z ojcem
Nie każdy ojciec mówi „kocham cię”. Nie każdy przytula. Nie każdy potrafi otworzyć się emocjonalnie. Ale to nie znaczy, że nie kocha. W wielu domach miłość ojca ma inny kolor – mniej pastelowy, bardziej surowy, czasem milczący. I choć często trudno to dostrzec, ona tam jest. Zaklęta w gestach, codziennych czynnościach, spojrzeniach. Tyle że mówiona innym językiem.
Miłość mówi więcej niż słowa
Gary Chapman, autor koncepcji pięciu języków miłości, pokazał światu, że kochamy i odbieramy miłość na różne sposoby: przez słowa afirmacji, wspólny czas, dotyk, przysługi i prezenty. Problem pojawia się wtedy, gdy ktoś mówi do nas w języku, którego nie rozumiemy – jakby ktoś wyznawał miłość po japońsku, a my znaliśmy tylko francuski.
W wielu domach ojcowie mówią językiem „czynów”. Nie głaszczą, nie mówią „jestem z ciebie dumny”, ale… naprawiają rower, uczą zmieniać opony, wiozą przez pół miasta, żeby kupić buty na wf. Tylko że my – dzieci – często czekamy na inne znaki. Na słowa, przytulenie, potwierdzenie, że jesteśmy ważni. I gdy ich nie ma, zaczynamy wierzyć, że może tej miłości wcale nie było.
Tata i jego język miłości
Czasem trudno nam zrozumieć ojca, który nie wyraża uczuć tak, jakbyśmy tego chcieli. A on sam może nigdy nie nauczył się inaczej – może jego ojciec też nie mówił, nie przytulał, nie pytał „jak się czujesz?”. Dla wielu mężczyzn emocje to wciąż temat tabu. Wychowywani na silnych, twardych i milczących, przekazują ten wzorzec dalej – nie z braku miłości, ale z braku narzędzi.
To nie znaczy, że trzeba wszystko akceptować bez słowa. Ale zrozumienie, że brak „kocham” to nie zawsze brak miłości, może być początkiem ważnej zmiany. I może pozwolić spojrzeć na relację z ojcem nie tylko przez to, czego zabrakło, ale i przez to, co jednak było – choć może w innej formie, niż się spodziewaliśmy.
- Perspektywa córki
Dla wielu kobiet relacja z ojcem to pierwszy model miłości, na którym później budują inne relacje. Tata, który nie mówił „kocham”, potrafi zostawić w córce ogromną tęsknotę – za uznaniem, akceptacją, byciem widzianą. Dziewczynki uczą się wtedy, że miłość to coś, o co trzeba zabiegać. Albo że trzeba być „grzeczną” i „dzielną”, żeby zasłużyć.
Czasem latami próbują udowodnić ojcu, że są wystarczająco dobre, nawet gdy on… po prostu nie umie inaczej. Dorosła córka, która nie słyszała nigdy: „jestem z ciebie dumny”, może mieć trudność z budowaniem poczucia własnej wartości. Może mierzyć się z syndromem oszustki, perfekcjonizmem, lękiem przed porzuceniem. A czasem – z obezwładniającą potrzebą kontroli.
Ale właśnie w tej świadomości kryje się siła. Można zauważyć, że tata zawsze pamiętał o przeglądzie auta, zostawiał kanapkę na stole, sprawdzał, czy drzwi zamknięte. To nie było „kocham” wprost, ale było. I to może wystarczyć, by przestać siebie oceniać przez jego chłód. A czasem – by zrozumieć, że prawdziwą zmianę możemy zacząć od siebie.
- Perspektywa syna
Synowie często uczą się, że ojciec to wzór siły, samodzielności, „radzenia sobie”. Ale gdy ten wzór nie zawiera w sobie czułości, syn uczy się tłumić emocje, nie prosić o pomoc, nie mówić o słabości. To może prowadzić do zamknięcia, samotności, a czasem – wewnętrznego konfliktu między potrzebą bliskości a lękiem przed nią.
Syn, który nie usłyszał „jestem z ciebie dumny”, może próbować zasłużyć na te słowa przez całe życie. Osiągnięcia, praca, ambicje – wszystko po to, by w końcu „zobaczył mnie”. Ale nie zawsze to się wydarzy. I wtedy warto samemu nazwać to, co się wydarzyło naprawdę: tata może nie umiał wyrażać uczuć, ale był. Może nie mówił, ale stał pod boiskiem, czekał po treningu, naprawiał komputer.
To może nie wystarczyć na wszystko, ale może wystarczyć na zbudowanie własnego języka emocji. Takiego, w którym jest miejsce na słabość, dotyk, relację. I być może – na przebaczenie, którego samemu się nie otrzymało.
Zamiast żalu – nauka nowego języka
Nie każdy ojciec umie mówić „kocham”. Ale my, jako dorośli, możemy nauczyć się słuchać inaczej. Szukać miłości tam, gdzie nie ma słów, a są gesty. Widzieć troskę w codzienności. I wybaczyć – nie po to, żeby usprawiedliwić brak, ale by wyzwolić siebie z potrzeby ciągłego zasługiwania.
Możemy też zrobić coś jeszcze ważniejszego: nauczyć się mówić „kocham” własnym dzieciom – w sposób, którego sami nie słyszeliśmy. Bo przerwanie tego łańcucha milczenia jest jednym z najpiękniejszych darów, jakie możemy dać kolejnemu pokoleniu. A czasem nawet… sobie.
Gdy próbujemy rozmawiać z ojcem…
Dla wielu dorosłych dzieci dojrzewanie do rozmowy z ojcem to jak wspinaczka na stromą, nieznaną górę. Chcielibyśmy zapytać: „Dlaczego nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz?”, ale boimy się odpowiedzi. Bo może zabrzmi sucho, niezręcznie, albo wcale nie padnie. A może właśnie z tego lęku rezygnujemy z rozmowy i tłumimy tę potrzebę latami. Tymczasem warto spróbować – nie po to, by wydusić z taty jedno zdanie, ale by sprawdzić, co między nami wciąż żyje. Czasem wystarczy zapytać: „Jak ci było jako dziecku?”, „Czy twój ojciec mówił ci, że cię kocha?”. W takich rozmowach rodzi się przestrzeń – nie tylko na poznanie, ale i na zrozumienie. Nawet jeśli nie zmieniają przeszłości, mogą otworzyć zupełnie nową relację tu i teraz.
Bo nawet jeśli tata nigdy nie wypowiedział słowa ‘kocham’, to my mamy prawo nauczyć się go słyszeć – we własnym języku, który daje ukojenie, a nie powiela ciszę.
Przeczytaj również artykuł o tym, jak budować zdrową relację Matki z Dzieckiem.